piątek, 10 kwietnia 2015

Ci, którzy nie znają przeszłości, zwykle ją powtarzają... i nie chcą słuchać ostrzeżeń - "Cmętarz Zwieżąt"

Hej! Zapraszam Was na kolejną recenzję! :) Tym razem na ruszt idzie pierwsza przeczytana przeze mnie książka autorstwa Stephena Kinga, czyli „Cmętarz Zwieżąt”.


















Tytuł: Cmętarz Zwieżąt
Tytuł oryginału: Pet Sematary
Autor: Stephen King
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka





Louis Creed przeprowadza się z rodziną do niewielkiego miasteczka Ludlow, gdzie mają wieść spokojne, dość dostatnie życie. Główny bohater dostaje dobrą posadę lekarza na Uniwersytecie, żona i dzieci wydają się zadowoleni, a w dodatku mieszkający naprzeciwko osiemdziesięciolatek szybko staje się najlepszym przyjacielem Lou. Jedyny szkopuł nowego miejsca, to biegnąca przed domem jezdnia, którą mają zwyczaj poruszać się rozpędzone ciężarówki. Niejednokrotnie pupile mieszkańców kończyły na niej swój krótki żywot.

Pewnego dnia Jud, sąsiad Creedów, postanawia pokazać nowym przyjaciołom pewno niezwykłe miejsce, w lesie nieopodal ich domu. Na „Cmętarz Zwieżąt”. Miejsce robi szczególne wrażenie na córce Louisa - Ellie - głównie dlatego, że sama posiada kota, którego bardzo kocha. Odwiedziny tego specyficznego miejsca są bowiem pierwszym żywym kontaktem dziewczynki ze śmiercią. I na tym etapie najlepiej zakończyć wgłębianie się w fabułę, gdyż będzie dużo ciekawiej, kiedy o reszcie przeczytacie sami.

„Cmętarz Zwieżąt” to pierwsza książka Stephena Kinga, którą miałam okazję przeczytać i przyznam, że styl pisania autora od razu mi się spodobał. Codzienność potrafi wyrazić w interesujący, a zarazem prosty sposób. Opisy nie zanudzają czytelnika, a wręcz chętnie się w nie zagłębia, co sprawia, że jesteśmy jeszcze bardziej wkręceni w bieg wydarzeń.

Większość bohaterów odbieram pozytywnie. Louis jest typem, który właściwie ani nie przyciąga, ani nie odpycha. Łatwo go polubić, ale z pewnością nie mogłabym tu mówić o jakimś większym przywiązaniu. Specyficzną postacią był też ponad osiemdziesięcioletni Jud. Mężczyzna od początku budzi sympatię swojskim sposobem bycia i sporą energią i siłą, jak na osobę w tym wieku. Jedynie Rachel, czyli żona głównego bohatera, momentami mnie irytowała. Co prawda nie zapałałam do niej jakimiś negatywnymi emocjami, ale czasem była po prostu denerwująca.

Cała historia jest zdecydowanie niebanalna, lecz mówiąc szczerze nie dostałam tego, czego oczekiwałam po lekturze tej książki. Mianowicie, liczyłam na to, że autorowi uda się mnie przerazić i sprawić, żeby obrazy wykreowane na kartach tej powieści dręczyły mnie po nocach, a przynajmniej powodowały dreszczyk w czasie czytania. Nic takiego się niestety nie wydarzyło. Dopiero pod koniec książki znalazły się może ze dwa fragmenty, które nie tyle przeraziły mnie, co wywołały lekki niepokój. Oprócz tego tok wydarzeń, jaki następuje od drugiej części powieści niespecjalnie przypadł mi do gustu, ale to już dość subiektywna kwestia. Do minusów koniecznie muszę dodać jeszcze jeden element, który niewiarygodnie mnie irytował, a konkretnie opisywanie przez autora, że w późniejszych etapach książki nastąpi śmierć danego bohatera z takiego czy innego powodu. Może i był w tym jakiś głębszy cel, ale zabieg ten, zastosowany dwukrotnie, mnie osobiście bardzo się nie spodobał.

Aby nieco zrównoważyć ten niezamierzony potok krytyki, poruszę jeszcze aspekt, który zrobił też na mnie duże wrażenie, tym razem w pozytywnym sensie. Mianowicie, na kartach tej powieści jest sporo mowy o śmierci. To coś niespotykanego w książkach, a tu jest w dodatku dość rozbudowanym wątkiem. Możemy zapoznać się z wieloma interesującymi spostrzeżeniami dotyczącymi tego ostatecznego zjawiska. Oprócz tego, dzięki niektórym fragmentom sposób myślenia czytelnika o śmierci może ulec zmianie, przez odkrywanie nowych, nieznanych aspektów kresu życia. Autor dzieli się z nami mądrością na ten temat, która wzbogaca nasze doświadczenia z lekturą.

Podsumowując: „Cmętarz Zwieżąt” to książka, po której więcej się spodziewałam pod względem straszności. Jednak dostaje ode mnie zasłużone siedem gwiazdek, przez wzgląd na lekki i wciągający styl pisania autora oraz przede wszystkim za rozwinięcie w tak ciekawy i mądry sposób rzadko poruszanego tematu śmierci. Jednocześnie nawiązując do jednego z minusów książki, mianuję Stephena Kinga Mistrzem spoilerów, ale nie wiem czy w tym wypadku należą się gratulacje.

Ocena ogólna: ★★★★★★★☆☆☆ (7/10)




I to by było na tyle w kwestii „Cmętarza Zwieżąt”. Mimo iż recenzja wyszła raczej bardziej negatywnie, to zapewniam, że pomimo tych paru rzeczy była to dla mnie bardzo przyjemna lektura, więc jak najbardziej polecam, szczególnie fanom twórczości Kinga. Mam nadzieję, że wkrótce pojawi się również recenzja video tejże książki, a wtedy wstawię link do niej poniżej. Czekajcie na następną recenzję, która powinna pojawić się niebawem. To papa! ;)




3 komentarze:

  1. Kinga jeszcze nie czytałam i chętnie bym spróbowała :).
    Rozejrzę się za "Cmętażem", bo ta tematyka o zwierzętach i śmierci brzmi interesująco.
    Zaraz...No tak, przecież widziałam tą książkę w mojej szkolnej bibliotece :D!W przyszłym tygodniu po nią zajdę ^^.Teraz mi się przypomniało, że stała gdzieś na tyłach i intrygowała mnie tytułem i okładką :).

    OdpowiedzUsuń
  2. Również nie czytałam jeszcze nic tworczosci Kinga, musze to nadrobić, tylko nie wiem od jakiej powiesci zaczać :)

    http://reading-is-my-escape.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam Kinga. Zdecydowanie polecam zaznajomić się z klasykami takimi jak "Lśnienie", chociaż moim ulubieńcem jest "Ręka Mistrza" :)
    Po "Cmętaż" nie miałam jeszcze okazji sięgnąć ale dzięki Twojej recenzji na pewno to nadrobię :)
    Pozdrawiam!

    www.laosza.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

© Agata | WS | 1, 2.