środa, 25 marca 2015

Odważ się uwierzyć… - "Mroczny anioł"

3 komentarze:
Hej! Witam ponownie na moim blogu! :) Dziś pora na recenzję mojego losu ze słoiczka TBR na ten miesiąc, czyli „Mrocznego anioła”.

















Tytuł: Mroczny anioł
Tytuł oryginału: The Dark Angel
Autor: Eden Maguire
Wydawnictwo: MAK Verlag




Tania wraz z przyjaciółmi i chłopakiem mieszka w górskim miasteczku, w którym, nie licząc częstych pożarów, z reguły nie dzieje się nic ciekawego. Do czasu aż na jednym ze wzgórz stawia dom znana gwiazda rocka, Zoran. Przybycie mężczyzny rozpoczyna serię dziwnych, nieoczekiwanych zmian w życiu głównej bohaterki. Zaczynając od imprezy, którą gwiazdor organizuje dla wszystkich nastolatków z miasta.

Relacje dziewczyny spotyka wiele prób. Przyjaźń staje pod znakiem zapytania, podobnie jak jej związek z boskim Orlando, zagrożony przez przystojnego adoratora, Daniela, którego Tania poznaje na imprezie. Oprócz tego niewyjaśnione zemdlenia i niestworzone rzeczy jakie bohaterka widzi za każdym razem, gdy przychodzi do posiadłości Zorana. Wszystko to owiane jest tajemnicą, z którą Tania będzie musiała się zmierzyć.

Sama bohaterka nie wywarła na mnie ani pozytywnego, ani negatywnego wrażenia. Zdecydowanie nie jest to postać, z którą się zżyłam i której kibicowałam od początku do końca książki. Owszem, trzymałam jej stronę, lecz nie darzyłam jej jakimś szczególnym zamiłowaniem.

Przyjaciele Tanii to postacie dość zróżnicowane, jednak większość udało mi się polubić. Stanowili dobrze zgraną paczkę. Może nie była to zbyt ciekawa mieszanka kultur i charakterów, lecz krótko mogę ocenić, że byli OK. Podobnie dobre zdanie mam o rodzicach dziewczyny, a szczególnie o jej ojcu. Może nie dorównuje tacie Ami z „Rywalek”, ale także jest takim typem rodzica, którego nie da się nie lubić.

Pomysł na powieść i wiele wprowadzonych wątków jest bardzo ciekawych i oryginalnych, lecz nie do końca podoba mi się sposób w jaki autorka to wszystko przedstawiła. Niestety, muszę przyznać, że wręcz zmarnowała tak niespotykaną historię, tworząc książkę, która była zaledwie przeciętnie dobra. 

Oprócz tego, nie da się pominąć kwestii polskiego wydania, które pełne jest błędów. Zazwyczaj nie czepiam się drobnych literówek, bo wszyscy jesteśmy ludźmi i mamy prawo się pomylić, jednak w tym wypadku błędów jej tyle, że nie sposób ich nie zauważyć. W pewnym momencie jest to już drażniące.

Podsumowując: „Mroczny anioł” to dobra książka, której potencjał został niestety zmarnowany. Ciekawa i nietuzinkowa historia została przedstawiona w bardzo przeciętny sposób, jednak zdecydowanie nie jest aż tak źle! Bohaterowie nie należą do tych, do których się przywiązujemy i których losy obserwujemy z zapartym tchem, lecz nie należą też do takich, którzy drażnią na każdym kroku. Do tego sporo błędów w polskim druku. Jednak mówiąc najbardziej ogólnie, „Mroczny anioł” to książka OK. 

Ocena ogólna: ★★★★★★☆☆☆☆ (6/10)



I to wszystko, jeżeli chodzi o tę recenzję. Ciekawi mnie, czy może ktoś z Was też czytał tę książkę. Napiszcie mi o tym w komentarzach ;) Mam nadzieję wkrótce nagrać także filmik z recenzją „Mrocznego anioła”, a wtedy od razu link wstawię Wam na dole. A na chwilę obecną to wszystko! To papa! ;)



środa, 18 marca 2015

"Elita" - recenzja książki

3 komentarze:
Hej! Witam ponownie na moim blogu! :) Dziś zapraszam Was na recenzję drugiej części z serii „Selekcja”, czyli „Elity” Kiery Cass. Prawdopodobnie nie będę nagrywała recenzji tej książki na mój kanał, dlatego musicie się tym razem zadowolić wyłącznie wersją pisaną ;)

UWAGA! Recenzja może zawierać spoilery dotyczące części pierwszej.

















Tytuł: Elita
Tytuł oryginału: The Elite
Autor: Kiera Cass
Wydawnictwo: Jaguar




Z trzydziestu pięciu dziewczyn rywalizujących w Eliminacjach pozostała tylko szóstka. Elita. Grono kandydatek na narzeczoną księcia znacznie się zmniejszyło, co może oznaczać jedno - wkrótce Maxon będzie musiał podjąć ostateczną decyzję, którą z dziewcząt będzie chciał wziąć za żonę. Jednak zanim to nastąpi, jeszcze nie jedno zdąży się wydarzyć.

Pozostałe w rywalizacji kandydatki czekają różne zadania, które mają pomóc zawęzić grono potencjalnych księżniczek, przede wszystkim sprawdzając ich predyspozycje do pełnienia tak zaszczytnej roli. America i inne bohaterki zaczynają konkurować na poważnie, jak się okazuje nie zawsze stosując czyste zagrywki. Jednak poza rywalizacją, Ami boryka się jeszcze z innym problemem, mianowicie którego z dwóch zakochanych w niech chłopaków wybrać. Księcia czy gwardzistę? To jej ciągłe wahanie było często nużące, jedna ja osobiście lubię jej postać. Kiedy chce potrafi być silna i zdeterminowana w dążeniu do swego, a to cechy, których często brakuje książkowym bohaterkom.

Zaś Maxon, wciąż niepewny uczuć Ami, spędza sporo czasu także z innymi kandydatkami, starając się je bliżej poznać. Z kolei czytelnicy mają okazję nieco lepiej poznać jego. Mimo, że momentami nie potrafiłam zrozumieć jego zachowania, ostatecznie moja sympatia do jego osoby znacznie wzrosła w porównaniu z częścią pierwszą, choć raczej od początku go lubiłam.

Moje odczucia co do Aspena wciąż są mieszane. Czasami naprawdę doceniałam jego postać i darzę go sympatią, lecz czasem po prostu mi przeszkadzał w tym całym obrazku. Nie wiem jak to będzie po przeczytaniu kolejnych części, jednak na chwilę obecną mogę ogłosić, że zdecydowanie jestem Team Maxon.

Nie miałam zamiaru rozpisywać się na temat drugoplanowych, czy też epizodycznych postaci, lecz nie mogłabym nie podzielić się moim kolejnym zaskoczeniem, które wywołał u mnie nie kto inny jak ojciec Ami. Już po lekturze pierwszego tomu stwierdziłam, że jest on naprawdę przyzwoitym człowiekiem - absolutnie nie był typem tyrana, którego chore ambicje wpędzają jego dzieci do grobu - jednak w „Elicie” mamy szansę dostrzec jak bliska i znacząca dla głównej bohaterki jest jej relacja z ojcem. Jedyne co mogę powiedzieć, to że taki tata to bez wątpienia skarb.

Mimo, że w tej części sporo czasu poświęcamy miłosnym rozterkom głównej bohaterki, to nie jest to jedyny temat w książce. Tak samo jak w „Rywalkach”, poruszane są także tematy polityki kraju, jednak tym razem są one jeszcze ciekawsze i lepiej rozwinięte. Problem z rebeliantami się rozrasta i zdecydowanie jest już tak słodko i idyllicznie jak można by się po takiej książce spodziewać.

Podsumowując: Nawet jeśli „Elita” i ogólnie cała seria nie jest najbardziej ambitną, to definitywnie wciągnęłam się w fabułę, przywiązałam do bohaterów, a rzeczywistość, w której toczy się akcja była dla mnie niemal równie intrygująca i niepowtarzalna jak w niezastąpionych „Więźniu labiryntu” czy „Igrzyskach śmierci”. 

Ocena ogólna: ★★★★★★★★☆☆ (8/10)




I to wszystko, jeżeli chodzi o tę recenzję. Jestem ciekawa Waszego zdania na temat tej książki. Zachęcam Was do wyrażania swoich opinii w komentarzach. Jeśli czytaliście już „Jedyną” chętnie poznam Waszą opinię również o tej książce, bo osobiście nie mogę się doczekać kiedy ją dorwę. To by było na tyle, to papa! ;)

niedziela, 15 marca 2015

"Lek na śmierć" - recenzja książki

1 komentarz:
Hej! Witam ponownie na moim blogu! :) Dziś zapraszam Was na recenzję ostatniej części trylogii „Więźnia labiryntu” Jamesa Dashnera, czyli „Leku na śmierć”. Recenzja na moim kanale także się pojawi, prawdopodobnie jednocześnie z tą ;)

UWAGA! Ponieważ jest to recenzja części trzeciej, nie obejdzie się bez paru spoilerów dotyczących poprzednich części, więc jeśli jeszcze ich nie czytaliście, radzę wrócić do tej recenzji dopiero gdy to zrobicie.

















Tytuł: Lek na śmierć
Tytuł oryginału: The Death Cure
Autor: James Dashner
Wydawnictwo: Papierowy księżyc





Po przejściu Prób Ognia nasi bohaterowie trafiają do siedziby DRESZCZu. Tam spotykają ponownie Jansona - szczurowatego mężczyznę w białym garniturze, który udzielał im informacji przed tym, jak zostali wysłani na Pogorzelisko. Teraz Janson wyjaśnia im parę kwestii, a także zrzuca bombę w postaci wiadomości, że pomimo iż wszyscy nasi bohaterowie zostali zarażeni wirusem Pożogi, większość z nich jest na nią odporna. Niestety, nie wszyscy…

DRESZCZ zapewnia Streferów, że czas wszelkich prób już się skończył i jeżeli tylko będą współpracować, wkrótce uda im się zakończyć opracowywanie leku na Pożogę. Jednak Thomas i jego przyjaciele zbyt często byli okłamywani i niejednokrotnie zawiedli się na obietnicach składanych przez DRESZCZ, więc tym razem nie dają się wciągnąć w kolejną grę.

Trudno wypowiedzieć się więcej co do treści książki, aby nie spoilerować wielu ważnych wątków i akcji, które zdecydowanie wprawiają czytelnika w osłupienie i powodują, że śledzimy losy naszych bohaterów nie mogą się oderwać aż do ostatniej strony. Choć przyznaję, że mnie przeczytanie tej książki zajęło trzy czy cztery dni, to zapewniam, że gdybym tylko mogła i miała na to czas, pochłonęłabym ją w ciągu jednego, góra dwóch.

Ponowne spotkanie z Minho i Newtem było ogromną przyjemnością i cieszyłam się nim od początku do samego końca. Kocham obu tych bohaterów całym serduchem, lecz w tym tomie wyjątkowo często udało im się przyprawić je o zawał. Zaś postać Thomasa sprawiła mi ogromną niespodziankę. W porównaniu z dwiema poprzednimi częściami, główny bohater przeszedł widoczną przemianę jeśli chodzi o charakter. Zaskoczył mnie zdecydowanie w pozytywny sposób. Wszystko przez co przeszedł sprawiło, że chłopak nabrał charakteru i nauczył się uparcie dążyć do celu, nie poddawać się, nawet gdy sytuacja wydaje się beznadziejna. W wielu momentach jego wytrwałość i stanowczość bardzo mi imponowały.

Kolejną postacią, która okazała się dla mnie niezwykłym zaskoczeniem była Brenda. Po przeczytaniu „Prób Ognia” miałam w stosunku do niej raczej negatywne opinie. Nie da się ukryć, że w drugiej części jej głównym zadaniem było namieszać nieco w wątku miłosnym tej trylogii. Stanowiła postać jakby na siłę wciśniętą w całość akcji tylko po to, by pojawił się w książce „niezbędny” motyw trójkąta miłosnego. Jednak w „Leku na śmierć” bohaterka staje się jakby nieodłączną i zdecydowanie niezbędną częścią paczki. Autor fantastycznie rozwinął jej postać, dzięki czemu naprawdę mogłam ją polubić i się do niej przywiązać. Brenda to bezapelacyjnie dziewczyna z charakterkiem, waleczna i śmiała, zawsze szczera i oddana. Nic dodać, nic ująć - stokrotnie lepsza od Teresy (której nawiasem mówiąc nie udało mi się zaakceptować i polubić).

Podsumowując: „Lek na śmierć” to doskonałe, przepełnione akcją i łamiącymi serce momentami zakończenie trylogii. Nie potrafię porównać tej książki do pierwszej części, bo to tak jakby porównywać „Igrzyska śmierci” do „Kosogłosa” - bohaterowie i rzeczywistość niby ta sama, lecz natłok wydarzeń zupełnie inny. I choć „Lek na śmierć” nie ma wcale bardzo wysokich ocen, ani na lubimyczytać, ani na goodreads, ja jednak uważam, że ta część była po prostu fantastyczna i trzymająca w napięciu praktycznie od początku do końca.

Ocena ogólna: ★★★★★★★★★☆ (9/10)




I to wszystko, jeżeli chodzi o tę recenzję. Jestem ciekawa Waszego zdania na temat tej książki. Zachęcam Was do wyrażania swoich opinii w komentarzach, a także do obejrzenia recenzji na moim kanale. Link dostaniecie poniżej. To by było na tyle, to papa! ;)



piątek, 13 marca 2015

Pierwsza recenzja - "Wróć, jeśli pamiętasz"

2 komentarze:
Witam Was wszystkich! Tu Caroline352, możliwe, że znacie mnie z mojego booktube’owego kanału. Jak widać, zdecydowałam się spróbować własnych sił w blogowaniu, co oczywiście nie znaczy, że teraz nie będę wstawiała filmików, o nie! Jednak chciałabym po prostu przekonać się czy pisanie recenzji będzie mi wychodzić. Liczę na Waszą szczerą opinię (ale też wyrozumiałość, bo to dopiero moje początki^^). Tak oto na pierwszy ogień idzie książka, której recenzję nagrywałam i wstawiałam już na mój kanał, czyli „Wróć, jeśli pamiętasz”, kontynuacji książki "Zostań, jeśli kochasz".













Tytuł: Wróć, jeśli pamiętasz
Tytuł oryginału: Where she went
Autor: Gayle Forman
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia






Od wypadku Mii minęły trzy lata. W tym czasie życie naszych bohaterów zmieniło się diametralnie, a ich drogi całkiem się rozeszły. Adam stał się światowej sławy gwiazdą rocka. Jego kapela jest rozchwytywana i właśnie szykuje się do kolejnej trasy koncertowej. Jednak to Adam jest tym, który skupia na sobie uwagę mediów. Niestety, całe to zamieszanie wokół jego osoby zaczyna go przytłaczać. Chłopak staje się nerwowy, a jego miłość i pasja, czyli muzyka, zmienia się w przykry obowiązek.

Kiedy nadarza mu się jedna z nielicznych okazji, by odciąć się od całego natłoku spraw i obowiązków związanych z karierą, po raz pierwszy od lat na drodze Adama ponownie pojawia się Mia. Ona także zmieniła się od ich rozstania. Teraz jest znaną wiolonczelistką, którą także czeka wyjazd związany z koncertami. Los jednak sprawia, że drogi naszych bohaterów ponownie się krzyżują, dając im szansę wyjaśnienia sobie wszystkich kwestii, które dotąd pozostawały bez odpowiedzi.

Historia, tym razem opowiadana właśnie z perspektywy Adama, jest przeplatanką wspomnień z życia chłopaka i zdarzeń dziejących się w teraźniejszości. Dzięki temu możemy bliżej poznać sposób patrzenia bohatera, jego odczucia w poszczególnych sytuacjach, a także zrozumieć sposób postępowania.

Zmiany jakie zaszły w bohaterach każdy może odebrać inaczej. Ja osobiście miałam okazję bardziej zżyć się z Adamem, zrozumieć go zdecydowanie lepiej niż po przeczytaniu pierwszej części. Problemy, którym codziennie musi stawiać czoła dla niektórych mogą wydawać się błahe w porównaniu z tym co przeżywała Mia, jednak nie powinniśmy zapominać, że każdy z nas na różne trudności reaguje inaczej. Oprócz tego mamy w tym tomie okazję poznać tą wrażliwszą stronę naszego bohatera, która była dotąd jedną wielką tajemnicą. Lecz wiem doskonale, że nie wszyscy odbierali osobę Adama w pozytywny sposób.

Dla mnie natomiast to właśnie Mia była tą irytującą postacią, choć doskonale wiem, że nie powinnam tak o niej myśleć i oceniać jej zachowania, którego w wielu momentach zwyczajnie nie rozumiem, gdyż tak naprawdę nie jestem w stanie pojąć co ta dziewczyna przeżyła i z czym musiała się zmierzyć od czasu wypadku.

„Wróć, jeśli pamiętasz” nie jest tylko i wyłącznie książką poświęconą niespełnionej miłości i załatwianiu „starych spraw”. W tej części nie widzimy już tak silnego nacisku na muzykę, która jest pasją obojga bohaterów. Treść książki skupia się za to na ukazaniu jak różne historie pisze dla nas życie. Ukazuje jak dwie bardzo bliskie sobie osoby w przeciągu dwóch czy trzech lat mogą stać się dla siebie zupełnie obce. Podkreśla też jak różne zdarzenia z naszego życia wpływają na nas i na nasze otoczenie oraz jak bardzo zmienną istotą jest człowiek. Czytając tę książkę, doszukujcie się w niej czegoś więcej, czegoś co być może będzie miało jakiś wpływ także na wasze życie, bo nigdy nie wiadomo, czy właśnie komuś z was nie otworzy ona oczu na pewne kwestie.

Podsumowując: „Wróć, jeśli pamiętasz” to świetna książka, ukazująca prawdziwie życiowe historie i problemy, pisana w lekkim, łatwym w odbiorze stylu, co sprawia, że czyta się ją naprawdę szybko. I chociaż nie uroniłam przy niej ani jednej łzy, wielokrotnie mnie poruszyła i zmusiła do refleksji.

Ocena ogólna: ★★★★★★★★☆☆ (8/10)




I to wszystko, jeżeli chodzi o tę recenzję, moją pierwszą, lecz nie ostatnią. Mam nadzieję, że nie poszło aż tak źle, a błędy nie są jakoś bardzo rażące (za wszystkie z góry przepraszam). Zachęcam Was do wyrażania swoich opinii w komentarzach, a także do obejrzenia recenzji na moim kanale, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście. To by było na tyle, to papa! ;)
© Agata | WS | 1, 2.