niedziela, 15 marca 2015

"Lek na śmierć" - recenzja książki

Hej! Witam ponownie na moim blogu! :) Dziś zapraszam Was na recenzję ostatniej części trylogii „Więźnia labiryntu” Jamesa Dashnera, czyli „Leku na śmierć”. Recenzja na moim kanale także się pojawi, prawdopodobnie jednocześnie z tą ;)

UWAGA! Ponieważ jest to recenzja części trzeciej, nie obejdzie się bez paru spoilerów dotyczących poprzednich części, więc jeśli jeszcze ich nie czytaliście, radzę wrócić do tej recenzji dopiero gdy to zrobicie.

















Tytuł: Lek na śmierć
Tytuł oryginału: The Death Cure
Autor: James Dashner
Wydawnictwo: Papierowy księżyc





Po przejściu Prób Ognia nasi bohaterowie trafiają do siedziby DRESZCZu. Tam spotykają ponownie Jansona - szczurowatego mężczyznę w białym garniturze, który udzielał im informacji przed tym, jak zostali wysłani na Pogorzelisko. Teraz Janson wyjaśnia im parę kwestii, a także zrzuca bombę w postaci wiadomości, że pomimo iż wszyscy nasi bohaterowie zostali zarażeni wirusem Pożogi, większość z nich jest na nią odporna. Niestety, nie wszyscy…

DRESZCZ zapewnia Streferów, że czas wszelkich prób już się skończył i jeżeli tylko będą współpracować, wkrótce uda im się zakończyć opracowywanie leku na Pożogę. Jednak Thomas i jego przyjaciele zbyt często byli okłamywani i niejednokrotnie zawiedli się na obietnicach składanych przez DRESZCZ, więc tym razem nie dają się wciągnąć w kolejną grę.

Trudno wypowiedzieć się więcej co do treści książki, aby nie spoilerować wielu ważnych wątków i akcji, które zdecydowanie wprawiają czytelnika w osłupienie i powodują, że śledzimy losy naszych bohaterów nie mogą się oderwać aż do ostatniej strony. Choć przyznaję, że mnie przeczytanie tej książki zajęło trzy czy cztery dni, to zapewniam, że gdybym tylko mogła i miała na to czas, pochłonęłabym ją w ciągu jednego, góra dwóch.

Ponowne spotkanie z Minho i Newtem było ogromną przyjemnością i cieszyłam się nim od początku do samego końca. Kocham obu tych bohaterów całym serduchem, lecz w tym tomie wyjątkowo często udało im się przyprawić je o zawał. Zaś postać Thomasa sprawiła mi ogromną niespodziankę. W porównaniu z dwiema poprzednimi częściami, główny bohater przeszedł widoczną przemianę jeśli chodzi o charakter. Zaskoczył mnie zdecydowanie w pozytywny sposób. Wszystko przez co przeszedł sprawiło, że chłopak nabrał charakteru i nauczył się uparcie dążyć do celu, nie poddawać się, nawet gdy sytuacja wydaje się beznadziejna. W wielu momentach jego wytrwałość i stanowczość bardzo mi imponowały.

Kolejną postacią, która okazała się dla mnie niezwykłym zaskoczeniem była Brenda. Po przeczytaniu „Prób Ognia” miałam w stosunku do niej raczej negatywne opinie. Nie da się ukryć, że w drugiej części jej głównym zadaniem było namieszać nieco w wątku miłosnym tej trylogii. Stanowiła postać jakby na siłę wciśniętą w całość akcji tylko po to, by pojawił się w książce „niezbędny” motyw trójkąta miłosnego. Jednak w „Leku na śmierć” bohaterka staje się jakby nieodłączną i zdecydowanie niezbędną częścią paczki. Autor fantastycznie rozwinął jej postać, dzięki czemu naprawdę mogłam ją polubić i się do niej przywiązać. Brenda to bezapelacyjnie dziewczyna z charakterkiem, waleczna i śmiała, zawsze szczera i oddana. Nic dodać, nic ująć - stokrotnie lepsza od Teresy (której nawiasem mówiąc nie udało mi się zaakceptować i polubić).

Podsumowując: „Lek na śmierć” to doskonałe, przepełnione akcją i łamiącymi serce momentami zakończenie trylogii. Nie potrafię porównać tej książki do pierwszej części, bo to tak jakby porównywać „Igrzyska śmierci” do „Kosogłosa” - bohaterowie i rzeczywistość niby ta sama, lecz natłok wydarzeń zupełnie inny. I choć „Lek na śmierć” nie ma wcale bardzo wysokich ocen, ani na lubimyczytać, ani na goodreads, ja jednak uważam, że ta część była po prostu fantastyczna i trzymająca w napięciu praktycznie od początku do końca.

Ocena ogólna: ★★★★★★★★★☆ (9/10)




I to wszystko, jeżeli chodzi o tę recenzję. Jestem ciekawa Waszego zdania na temat tej książki. Zachęcam Was do wyrażania swoich opinii w komentarzach, a także do obejrzenia recenzji na moim kanale. Link dostaniecie poniżej. To by było na tyle, to papa! ;)



1 komentarz:

  1. O tej serii jest tyle dobrego w internacie, a ja nadal nie przeczytałam :/ Czas w końcu zacząć :)
    Gratuluje decyzji założenia bloga, bo oglądam twój i bardzo mi się podoba :)
    Pozdrawiam :)
    zawsze-usmiechniete.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

© Agata | WS | 1, 2.