Hej! Mam dla Was dzisiaj recenzję kolejnego grubasa, za którego się ostatnio zabrałam, mianowicie przychodzę do Was z recenzją kontynuacji „Czasu Żniw”, czyli „Zakonem Mimów”.
UWAGA! Recenzja może zawierać spoilery odnośnie pierwszej części tej serii.
Tytuł: Zakon Mimów [Czas Żniw #2]
Tytuł oryginału: The Mime Order
Autor: Samantha Shannon
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Akcja powieści zaczyna się w momencie, w którym zakończyła się pierwsza część, czyli kiedy to Siedem Pieczęci wraz z ocalałymi jasnowidzami uciekają z Szeolu I. Jednak to, że bohaterowie trafili do pociągu, nie oznacza bynajmniej, że są bezpieczni. Wszystko znów zaczyna się komplikować wraz ze zbliżaniem się do celu podróży. Problemy Paige i ciemiężonych przez Refaitów jasnowidzów jeszcze się nie skończyły. Nashira nie wycofała się, po prostu zmieniła taktykę.
Historia opisana w drugim tomie dzieje się Londynie, co dla mnie było korzystną zmianą otoczenia. Paige wróciła na stare śmiecie, lecz nic już nie będzie takie jak kiedyś. W całym toku zdarzeń nie ma miejsca i czasu na przypomnienia co działo się w tomie pierwszym, co dla niektórych może być utrudnieniem. Jednak ja nie czytałam aż tak dawno „Czasu Żniw”, więc właściwie żadne przypomnienia nie były mi potrzebne.
Paige Mahoney jest bardzo zaradną bohaterką. Potrafi zawalczyć o swoje i nie czeka na wybawienie przez kogokolwiek. Wie doskonale, że tak naprawdę jest zdana na siebie i w ostatecznej walce o przetrwanie nikt nie może jej pomóc. Generalnie lubię tę postać, lecz był w książce jeden moment, w którym nieziemsko mnie zdenerwowała swoją biernością. Miałam ochotę stanąć przed nią, potrząsnąć nią i wyzwać od tchórzy. Na kartach tej powieści Paige musiała się ukrywać, zmieniać wizerunek, lecz mimo to uważam, że chronienie swojej skóry cudzym kosztem ma swe granice. Osoby, które czytały „Zakon Mimów” powinny wiedzieć, o który krótki fragment mi chodzi. Widzę jednak w tej bohaterce potencjał, który rozwija się wraz z jej świadomością co do własnych możliwości. Mam nadzieję, że w kolejnych tomach Paige jeszcze nie jedno pokaże, choć i w tym dała niezły popis.
Już wcześniej bardzo fascynowała mnie relacja między Paige i Naczelnikiem, wciąż zresztą tak jest. To niezwykła, dość niebezpieczna więź, lecz jej wyjątkowość właśnie sprawia, że nie mogę nie wyobrażać sobie tej dwójki razem. Sam Naczelnik również jest nietypowy jak na Refaitę, ale w pozytywny sposób. Nie jest to może facet, którego chciałabym mieć, jednak intryguje mnie jego postać i naprawdę go lubię.
W tej części mamy szansę nieco bliżej poznać Jaxona, chociaż nie jestem pewna czy „poznać” to odpowiednie słowo. Na pewno możemy przyjrzeć się jego różnym odsłonom, wychwytywać różne jego motywy i plany działania. W „Zakonie Mimów” Jaxon przestaje być dla mnie tylko niesprecyzowanie myślącym i postępującym bohaterem. Jego postać nabiera barw i intryguje, zmusza do ciągłego zastanawiania się, które jego oblicze jest tym prawdziwym.
Zmiana otoczenia i ciągła, napiętnowana dreszczykiem akcja sprawiły, że nie miałam żadnych problemów z wgłębieniem się w lekturę tej książki. Do „Czasu Żniw” nie byłam od początku przekonana, więc miałam trudność z wbiciem się w fabułę, lecz tym razem po prostu wpadłam w wir zdarzeń i z radością towarzyszyłam bohaterom we wszystkim co się działo, a działo się naprawdę dużo.
Podsumowując: Zaczynając czytać „Zakon Mimów” nie miałam żadnych problemów z wkręceniem się w fabułę, czego się obawiałam. Zmiana otoczenia była według mnie bardzo korzystna i niezmiernie przypadła mi do gustu. Książka jest tak przepełniona akcją, że nie miałam ochoty jej odkładać. Bohaterowie są różnorodni, barwni i pełni charakteru. Chcemy towarzyszyć im podczas wszystkich napotykanych przygód. W tym tomie nie mamy przypomnień dotyczących wydarzeń z „Czasu Żniw”, co dla niektórych może być minusem. Jednak książka, tak jak część poprzednia, zaopatrzona jest w słowniczek z terminologią panującą w przedstawionej rzeczywistości. Nie muszę też wiele się opisywać co do wyglądu, bo oprawa wizualna jest równie fantastyczna jak w przypadku pierwszego tomu.
Ocena ogólna: ★★★★★★★★★☆ (9/10)
I to by było na tyle. Napiszcie mi, czy Wasze odczucia co do tej książki są podobne jak moje, a jeśli jeszcze nie czytaliście tego tomu, zabierajcie się koniecznie! Nie będę nagrywać wersji video tej recenzji, ale mam nadzieję, że wersja pisana Wam wystarczyła. To papa! ;)